Poezja

Jakub Kurzyński
Jakub Kurzyński
miasto: Londyn rocznik: 1991-02-16

Jakub Kurzyński (ur. 16.02.1991) ? reżyser, prozaik, poeta, scenarzysta. Zdobył wyróżnienie za krótki spot reklamowy "Papier" w Konkursie Legalnej Kultury na 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Studiował na WST w Zabrzu na kierunku reżyseria filmowa, które porzucił i wyjechał do Londynu. Jego wiersze i opowiadania zostały opublikowane w ?Helikopterze?, ?Kulturze Liberalnej?, ?Obszarach Przepisanych?, ?Wydawnictwu j?, ?ePrawdzie? oraz na portalu Pisarze.pl. Regularnie publikuje na swojej literackiej stronie kurzynskimusizakurzyc.com. Mieszka w Londynie.


KIEDY WSPOMINAM TAMTEN DZIEŃ

Kiedy wspominam tamten dzień,
myślę o kielichach,
które jaskrawo mieniły się w słońcu.
Niebo, boleśnie błękitne,
boleśnie atrakcyjne,
jak damulka warta grzechu,
spoglądało na mnie z ukosa
i zmieniało mnie w popiół.
Niczym szmer lasu,
doskakiwało i odskakiwało,
szeptało i krzyczało.
Kiedy wspominam tamten dzień,
myślę sobie, że było warto.





MILCZĄCE MIASTO

Milczące bloki
jak zmarszczki na czole
ze śladami użytkowania czasu.

Balkony i okna jak pieczątki
na ważnym dokumencie.
Tu mieszkamy.

Miasto wciąż śpi.
Pływa w atramencie nocy,
a pod latarniami
leniwie snują się cienie.

Świt. Czarne dzieci na boisku
dzielą się na dwie grupy.
W tle ponad miastem
pnie się błyszczący The Shard.

Drzewa wystają z chodników,
mają wyznaczoną przestrzeń
do usychania. Jak płuca palacza,
wędzone spalinami miasta,
które milczy i wciąga.

Zobacz jak pięknie, mówi i milczy,
na drzewach kwitną białe kwiaty,
a dopiero początek lutego.





NA ZNAK PROTESTU

Na znak protestu
przeciwko brutalności policji
wziąłem udział w strajku.

Kopałem policjantów
w brzuch i po twarzy;
pokojowa demonstracja siłą
przeciwko przemocy.

Na znak protestu
wybiłem witrynę sklepu RTV-AGD
i wyniosłem czterdziestocalową plazmę 4K.

Na znak protestu
usiadłem z rodziną w salonie
i na czterdziestocalowej plazmie
oglądaliśmy wiadomości relacjonujące zamieszki
w 4K, by protestować razem
i narzekać na brutalność policji
i wysokie podatki dla abonentów.





O PORANKU III

O poranku wstaję nagi, bezbronny,
naćpany snem i otumaniony nocą.
Nago przygotowuję śniadanie,
Za oknem wciąż ciemno,
pod stopami czuję zimne kafelki.
Wreszcie kawa otwiera mi powieki,
Pobudza zardzewiałe koła zębate,
wprawia w ruch skomplikowaną
mechaniczną motorykę mych kończyn.
Do pracy idę nago,
Absorbuję chłód, jestem zbudowany
ze szlachetnych metali.
W pracy siada mi motoryka.
Mechanik z fajką w ustach,
uważnie czyta instrukcję obsługi
wypisaną w fałdach mojego czoła.
Naoliwia mnie kawą ze smaru,
po czym drapie się po głowie mówiąc:
„brak ci sprężyny głównej, tarczy, przekładni
i dwóch mniejszych śrubek.
Ech, gdzie trzymasz części zapasowe?”
Odwracam głowę o 180 stopni
i z powagą, bez mrugnięcia
odpowiadam: „w dupie”.




AUTOPORTRET NIESKOŃCZONY

Jestem kontrastem
podkręcającym wyzwanie/ stojącym
naprzeciw wyzwaniu.
Zniekształconym odbiciem,
abstrakcją życia widzianego
przez dno szklanki.
Nie jestem zwycięzcą.
Nie jestem przegranym.
Nigdy nie brałem udziału
w tym durnym wyścigu.
Znajduję kompromisy tam,
gdzie inni na siłę wpychają swój
sztuczny, lepki nonkonformizm
i zwą się Buntownikami.
Łatwo buntować się z opłaconym internetem
wśród czterech ścian odbijających echa wi-fi.
Nie jestem buntownikiem
choć czasem buntuje się. A co.
Wystarczy mi rebelia mych myśli,
Armagedon, Hiroszima i Naga Suka,
które dzień w dzień walczą
między sobą i ze mną.
Czuje – nie czuje.
Kocham – nie kocham. Kocham.
Chowam się w sobie,
ugniatam jak plastelinę,
raz socjopata, raz psychopata,
raz odwrotnie.
Co dzień przeżywam dziewięć osobnych istnień,
zastanawiając się, co by było gdyby.
Nic by nie było.
Mienią się różne odbicia w kroplach
różne maski wykute w zwierciadle.
Bądź inny, chodź i tak to nie istotne.
W bruku każda kostka jest inna,
a jednak… różni się tylko w szczegółach pęknięć.
Ten sam materiał.
Ta sama metoda.
Ta sama fabryka i ten sam brukarz.
Jeszcze nie skończyłem.