Publicystyka

Mateusz Wabik
Mateusz Wabik
miasto: Kraków rocznik: 1975-11-19

Wydane tomiki poetyckie:
Próba głosu (KO ZLP, 1999)
Przestrzeń lokalna (STAL, 2003)
Spisek (Mamiko, 2009)
Marzenia słów (Miniatura, 2012)
Czarne msze za rzeczywistość (Mamiko, 2013)
Porażki poety z rynkiem pracy i kobietami (Mamiko, 2013)
Wiersze grozy (Miniatura, 2014)
Wewnątrz zgniecionej materii (Miniatura, 2015)
Głos z offu (Miniatura, 2016)


Chwile zadumy w wolnej Europie

Teresa Tomsia jest doświadczoną poetką, jednakże jej pierwszą książką poetycką jaką przeczytałem jest wydana ostatnio przez „Topos” – „Kobieta w kaplicy”. Nie jest to zwykła książka poetycka, gdyż przypomina momentami pamiętnik, w którym poetka wspomina zmarłych bliskich np. babcię, ojca. Swoje żale poetka kieruje do stwórcy, nie zapomina o przyrodzie, śladach historii, odnosi się także do polityki np. w „Na razie” kiedy pisze: „Czy zmiana będzie dobra, trudno powiedzieć”, choć wcześniej w wierszu zaznacza, że o przemianach mówią jej więcej zwiędłe liście niż plakaty wyborcze. W swojej twórczości Tomsia nawiązuje m.in. do poezji Tadeusz Różewicza, Paula Celana, Rainera Marii Rilkego. Poetyka jej wiersza polega na układaniu wersów w strofy o różnej długości, jej wiersze są nieregularne, białe, często zahaczają o styl bardziej sprozaizowany. Czasem jej wiersze mają adresatów, a rozpoczynają je apostrofy.

W kilku wierszach czytamy o Kresach, skąd pochodzili rodzice poetki. W „Wygnańcach” czytamy o zjeździe rodzinnym w majątku, „którego nazwa ożywa tylko na wyblakłych mapach”. Ale potem poetka precyzyjnie określą, że chodzi o spotkanie na Wołyniu. Pisze o słuchaniu „Oratorium” Krzesimira Dębskiego, wspomina trudną polsko-ukraińską historię w czasie II wojny światowej, podczas której na Wołyniu doszło do ludobójstwa na polskiej ludności dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich i podburzonych przez nich i cerkiew grecko-katolicką, chłopów. Wspomnienia dawnych lat wywołują trwogę: „Cienie sąsiadów krążą w nocnych / koszmarach na gruzach kościoła.” Ucieczka z miejsc rodzinnych powodowanych troską o przeżycie spowodowało poczucie wygnania. Z filmu Wojciecha Smarzowskiego „Wołyń” pamiętamy wiele krwawych scen, ale także to, że posądzano polskich żołnierzy, że to oni zaczęli zabijać. Nie pisze poetka o przyczynach animozji polsko-ukraińskich, raczej skupia się na poczuciu oderwania od swoich korzeni, poczuciu przygnębienia i samotności.

Wiersz pt. „Jest rano” opowiada o poranku poetki, budzeniu się, szukaniu kontaktu ze światem, poddaje refleksji przemiany polityczne w Polsce: „Narodowa emigracja trwa: / wolna Europa, wolne soboty / wolne związki małego realizmu”. Potem pisze, że rankiem trzeba przystąpić do „układania znaczeń”, żeby przesłaniały rzeczy, „za którymi się kryją”. Poetka podkreśla w wierszu swój szczególny stosunek do słowa, wrażliwy i uważny. Kiedyś Polacy słuchali Radia Wolna Europa, teraz żyją w wolnej Europie, jak kiedyś mają wolne soboty. Gorzej z rozszyfrowaniem dalszej linijki… Mały realizm był jedną z konwencji prozy lat 70-tych, a Wolne Związki Zawodowe w Polsce tworzono od późnych lat 70-tych, by po kilku latach je zdelegalizować. Poetka ukazuje historyczne przemiany znaczeń niektórych zbitek słonych i być może jest nieco zawiedziona Polską w wolnej Europie, gdyż mamy do czynienia ze sporą emigracją Polaków zagranicę głównie by znaleźć pracę. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do poruszania spraw politycznych w kobiecej poezji współczesnej, ale przecież Wisława Szymborska pisała kiedyś w „Dzieciach epoki”: „Jesteśmy dziećmi epoki, / epoka jest polityczna”. Chodziło oczywiście o czasy PRL-u. Tomsia znaczną część życia przeżyła w tej epoce, więc niczym niestosownym jest odnoszenie się do spraw polityki w poezji. Ten językowy nasłuch w „Jest rano” pokazuje spore możliwości poetki, ale jednak nie jest to główny tor jej poezji wspomnieniowej. Możliwe jest to, że poetka ma świadomość tego, że lingwizm jest drogą do nikąd. W wierszu „Dużo by mówić” poetka pisze: „Mieszam w słowach, / szykuję zdanie, domykam myśli. / Coś warto dodać, aby potrawa duchowa/ okazała się strawna”. Więc to nie grzebanie w samej materii słów i ich znaczeń jest dla niej ważne ale wymiar duchowy języka, mowy, pisma.

Poetka unika wulgaryzmów, obce są jej nadmierne stany emocjonalne, nie czerpie z żywej wody mowy potocznej. Jest powściągliwa w wyrażaniu emocji, myśli, jednakże czasem jej wiersze są przeładowane, kiedy brakuje precyzji w którejś ze strof. Poetka nie boi się pisać o wieczności, „Wielkiej Tajemnicy”, gdyż świat, w którym żyjemy nie jest wyjaśniony. Raz tylko wychodzi poza sferę racjonalną, historyczną, sferę spraw dla niej szczególnie ważnych, kiedy opisuje sen o psie w „Teraz jest tak”. Jeśli chodzi o politykę pojawia się ona jeszcze kilka razy jako refleksja na temat współczesnych kłótni w parlamencie i rocznicy upamiętnienia Czerwca’56 w Poznaniu.

Mam takie wrażenie, że czytając tą poezję ona jest tak mocno po stronie autorki, że jako czytelnik często mam wrażenie przeładowania tomiku sprawami ważnymi dla autorki, dla jej pokolenia, jej bliskich, że sam często czuję się jakbym stał na straconej pozycji, gdyż należą do młodszego pokolenia, które widzi ruinę tych wszystkich ideałów i pierdół, którymi ludzi karmiła jedna frakcja by obalić drugą po to by obsadzić swoimi wszelkie stołki. A pewni poeci są od tego by znów uwznioślać sprawy walki politycznej i mitologizować historię. Czy potrzebna jest dzisiejszej władzy grupa poetów, która tą władzę uzasadni i czy do niej należy Tomsia? Wydaje mi się, że nie, gdyż autorka jest krytyczna odnośnie przemian, które nastąpiły w Polsce i przez to poezja jej zyskuje na ciężkości.

 

Teresa Tomsia, Kobieta w kaplicy, Sopot 2016